10 DNI DO OPUSZCZENIA ANGLII…

W całym tym naszym domo­wym cha­osie i pako­wa­niu w pudeł­ka zna­la­złam chwil­kę, żeby siąść i napi­sać co u nas. Gdy pod­ję­li­śmy dycy­zję o powro­cie, to nie myśla­łam, że tak się zmę­czę tą całą prze­pro­wadz­ką, że będą chwi­le zwąt­pie­nia, że będzie bra­ko­wa­ło siły i nie raz się znie­chę­cę. Tak to wyglą­da naprawdę.

Pako­wa­nie zaczę­li­śmy 16 czerw­ca i trwa do dziś. Powo­lut­ku w każ­dy week­end po kil­ka pude­łek. I jak wte­dy się śmia­łam, że zaczy­na­my tak wcze­śnie, tak dziś cie­szę się, że zaczę­li­śmy wła­śnie wte­dy, bo robi­li­śmy to powo­li, pokój po poko­ju. Jak kie­dyś pisa­łam, że będzie z 10 pude­łek tak przy­by­ło ich dodat­ko­wo 15 …

W domu panu­je strasz­ny bała­gan. Już nawet nie sprzą­tam, bo i tak bym nie posprzą­ta­ła tak jak bym chcia­ła. Jestem oso­bą, któ­ra jak już sprzą­ta to na błysk, nie lubię bała­ga­nu, więc może­cie sobie wyobra­zić moje roz­draż­nie­nie, ale nic nie mogę zro­bić. Jesz­cze trosz­kę. Potem będzie pięk­nie… Już u siebie 🙂

Dużo rze­czy powy­sta­wia­łam na stro­nach, wszyst­ko na szczę­ście uda­ło mi się sprze­dać. Afe­ra była z tym moim wysta­wia­niem rze­czy, jakiej bym się nie spo­dzie­wa­ła. Niko­mu w pra­cy nie mówi­łam, że już teraz wyjeż­dża­my, jed­nak cie­ka­wość ludz­ka nie zna gra­nic. Pod­cho­dzi­li do mnie w pra­cy i pyta­li cze­mu meble sprze­da­ję, czy wra­ca­my… I to nie tyl­ko tacy, z któ­ry­mi mam kon­takt… pod­cho­dzi­li i tacy, z któ­ry­mi nie­ko­niecz­nie roz­ma­wiam. Moja odpo­wiedź była jed­na, że nie rozu­miem jak kogoś może dzi­wić, że sprze­da­ję meble, jak­bym po pro­stu nie mogła sobie po pro­stu wymie­nić ich na nowe. Jed­na kobie­ta to już w ogó­le prze­szła samą sie­bie, gdy któ­re­goś dnia zapu­ka­ła do moich drzwi i spy­ta­ła gdzie się teraz wyprow­dza­my, bo przed domem wisi tablicz­ka ‘TO LET’ . Taki­mi oso­ba­mi i ich wścib­sko­ścią jestem zmę­czo­na jesz­cze bar­dziej, niż samym tym pako­wa­niem rzeczy.
Poże­gna­li­śmy się z kil­ko­ma oso­ba­mi, taki­mi któ­rych będzie­my miło wspo­mi­nać i obiet­ni­ca spo­tkań w Pol­sce zosta­ła uzgod­nio­na. Przede mną jesz­cze poże­gna­nie z jed­ną kole­żan­ką, z któ­rą w ostat­nim cza­sie się zbli­ży­ły­śmy i polu­bi­ły­śmy. Każ­da oso­ba, któ­ra wie­dzia­ła o naszym powro­cie też ma w pla­nach wró­cić do Pol­ski. Nie­któ­rzy już nie­ba­wem. A ja moc­no ści­skam za nich kciu­ki, tak jak oni teraz za mnie.

W pla­nach było poże­ga­nie z kil­ko­ma oso­ba­mi jesz­cze, jed­nak wyszło jak wyszło. Nie lubię wścib­skich ludzi, któ­rzy mimo tego że uni­kasz tema­tu, bo np. chcia­ła­byś coś powie­dzieć póź­niej, to cią­gną cię za język, bo nie mogą wytrzy­mać. Przy­kro mi z powo­du, że byłam tak osa­czo­na z każ­dej stro­ny. Wycho­dzę z zało­że­nia, że gdy­by ktoś był god­ny moje­go zaufa­nia, to wie­dział­by wprost ode mnie, że mam takie a nie inne pla­ny. Jed­nak życie tutaj i być może nie­od­po­wied­ni ludzie wokół mnie, poka­za­ło mi, że nie war­to ufać. Wia­do­mo, że nie wrzu­cam wszyst­kich do jed­ne­go wor­ka, ale tak jak mi kie­dyś jed­na kole­żan­ka prze­ka­za­la mądrą myśl ” w życiu jak w ruchu dro­go­wym — nie­zmien­nie obo­wią­zu­je zasa­da OGRANICZONEGO ZAUFANIA” . I to nie­ste­ty jest praw­da. W dzi­siej­szych cza­sach tak jest. A odno­śnie infor­mo­wa­nia kogo­kol­wiek o moich pla­nach to ja się pytam, gdzie ja mam taki obo­wią­zek ? To jest tyl­ko i wyłącz­nie moja decy­zja, kto wie a kto nie. Resz­ta niech odpo­wie sobie sama, cze­mu nie wie.

Moje córecz­ki już skoń­czy­ły szko­łę i poże­gna­ły się z naj­bliż­szy­mi kole­żan­ka­mi z kla­sy. Julii było chy­ba bar­dziej smut­no niż San­drze. Za to San­dru­nia bar­dzo nam się roz­czu­li­ła, gdy poszła się poże­gnać z kole­żan­ka­mi z osie­dla, a one już wyje­cha­ły. Ich mama mi tyl­ko napi­sa­ła , że się minę­li­śmy. Nas nie było, gdy one wyjeż­dża­ły, a jak już wró­ci­li­śmy z mia­sta ich nie było. Bar­dzo jej było smut­no. A mi było przy­kro patrzeć na ten widok. Dziew­czyn­ki się zży­ły w ostat­nim cza­sie bar­dzo, a tu taka roz­łą­ka. My doro­śli, czy nawet nasza jede­na­sto­lat­ka, rozu­mie­my takie rze­czy, jed­nak sied­mio­lat­ce jest trud­no zro­zu­mieć takie sytu­acje i poukła­dać je sobie w głów­ce. Na szcze­ście już jest lepiej. Pierw­sza jej reak­cja była bar­dzo smutna.

Jak ja się czu­ję ? Momen­ta­mi nie wie­rzę, że to już się dzie­je, że to tak szyb­ko, że to już tyl­ko 10 dni do opusz­cze­nia Anglii. Radość prze­ogrom­na prze­pla­ta­na wiel­ką oba­wą i stra­chem. Są dni, że już nie mogę się docze­kać, a są i takie gdzie po pro­stu potra­fię dać upust emo­cjom i łze same pły­ną. Nie potra­fię okre­ślić nawet z jakie­go powo­du są te łzy. Ja po pro­stu chy­ba taka jestem. Roz­czu­la mnie smu­tek moich dzie­ci, roz­czu­la mnie że czas poka­zał że z nie­któ­ry­mi nie dane było mi się uści­skać ten ostat­ni raz i to nie dla­te­go, że tego chcia­łam, roz­czu­la mnie, że zamy­kam pewien roz­dział w moim życiu już na zawsze mam nadzie­ję. Na szczę­ście nie ja jed­na bory­kam się z taki­mi wąt­pli­wo­ścia­mi. Jestem zapi­sa­na na gru­pie wiel­kich powro­tów z UK do PL. I tak jak czy­tam kolej­ne posty wsta­wia­ne przez powra­ca­ją­ce oso­by, to wiem, że każ­dy z nas ma takie same odczu­cia. Rado­ści i nie­pew­no­ści. Ale jed­no­cze­śnie łączy­my się wszy­scy w tej gru­pie. Mi ta gru­pa doda­ła dużo opty­mi­zmu, bo wie­le osób napi­sa­ło tam, że powrót był dotych­czas ich naj­lep­szą decy­zją… Mam ogrom­ną nadzie­ję, że tak samo będzie w naszym przypadku 🙂

Więc odli­cza­my… 10 dni do opusz­cze­nia Anglii…

8 comments

  1. Tinka Reply

    Bar­dzo szyb­ko zle­cia­ło!!! Mam nadzie­ję że wszyst­ko się uło­ży i będzie­cie w Pol­sce szczę­śli­wi. Bied­na San­dru­nia :* Odli­czam z Tobą i nie­ba­wem się zdzwo­ni­my to poga­da­my. Buzia­ki wielkie :***

    • Bilonka Post authorReply

      Też mam taką nadzie­ję… mam nadzie­ję że wszyst­ko w week­end pój­dzie pomyśl­nie i wte­dy zadzwo­nię do Ciebie 

  2. Ewlis Reply

    Krok po kro­ku i wszyst­ko zgod­nie z pla­nem to god­ne naśla­do­wa­nia Iść naprzód nie oglą­da­jac się za siebie!

  3. Bilonka Post authorReply

    Tęsk­nię cza­sem bar­dzo.… Ale taki chy­ba wiecz­ny los emigranta 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *