Mija rok jak wróciliśmy do Polski. Rok, w którym wiele za nami. Rok wielu zmian i emocji. Dziś mogę śmiało napisać, że była to nasza najlepsza decyzja, jaką podjęliśmy w ostatnim czasie. Ale uważam też, że pomysł powrotu do Polski powinien wiązać się z pewnym planem. Nie powinien to być pomysł rzucony od tak. Jeśli ktoś wróci z planem w głowie, nigdy powrotu nie będzie żałował.
Jak mi się żyje teraz ?
Żyję wolniej przede wszystkim. W Anglii żyłam tygodniami. Od poniedziałku do niedzieli. W biegu , w pośpiechu. Na plac zabaw z zegarkiem w ręku, bo praca. Zakupy w sobotę szybkie, bo potem korki są gigantyczne. Wszystko szybko.
Zaczęłam żyć ! Po swojemu. W Anglii jak teraz na to patrzę, to po prostu wegetowałam. Wszystko było zaplanowane. Wszystko z zegarkiem w ręku. Spotkanie ze znajomymi — umawianie się tydzień wcześniej lub dwa. Teraz żyję inaczej. Każdego dnia coś się dzieje. Chcę kogoś odwiedzić — to dzwonię czy jest w domu i idę.
Mam więcej czasu dla swoich dzieci. W Anglii miałam go za mało. Być może moja praca i godziny w jakich pracowałam mi to uniemożliwiała, ale miałam go za mało. Tu pracuję tak , że na wszystko mam czas. I dla dzieci , i dla Nas , i dla Siebie. I pracuję. Można ? Można.
Wraz z wyjazdem z Anglii postanowiłam sobie , że w Polsce zacznę żyć maksymalnie . Po swojemu. Nie spinam się, nie oczekuję, żyję chwilą , nie narzekam . Slowlife weszło mi w krew. I mimo że żyję maksymalnie, to żyję powoli. I bardzo mi z tym dobrze .
Oczywiście , że znajdą się i takie sytuacje, przy których kręcę głową, ale tylko kręcę, bo co mi po tym , że się zdenerwuję ? Nic. Tylko zdrowia szkoda, a ludzi nie zmienię… A wszędzie jest zawsze coś. Uważam, że wszystko zależy od tego jak się postrzega życie…