Podczas tegorocznych ferii zimowych postanowiliśmy , że nauczymy się jeździć na nartach. Ja na początku miałam ogromny zapał, który niestety wraz z nadejściem naszego wyjazdu malał. Wiecie dlaczego ? Ogromnie bałam się upadku. Albo tego, że wjadę na górę i z niej nie zjadę. Poczytajcie czy mi się udało i jak wyglądała nasza pierwsza nauka jazdy na nartach 🙂
Wcześniej skompletowałam wszystkim ubrania. Kurtki jak i spodnie narciarskie to podstawa. Skarpety narciarskie, aby noga się nie pociła, a jednocześnie nie marzła. I koszulki termoaktywne. Choć tu dodam, że ja takiej koszulki nie miałam ( miałam zwykły bawełniany t‑shirt z długim rękawem ) i w niczym mi to nie przeszkadzało.
Pierwszy dzień wypożyczyliśmy sobie sprzęt narciarski. Ceny są różne, ale wszystkie jednak zbliżone do siebie. Za dobę za osobę to koszt około 30 — 40 złotych za komplet ( narty , buty narciarskie , kask i kijki — które tak naprawdę jak na początek w ogóle nam się nie przydały ) .
Pojechaliśmy na stok. Najpierw poszliśmy zapytać o instruktora dla całej naszej czwórki. I tu wskazówka , której nikt nam wcześniej nie dał. Warto zrobić sobie rezerwację takiego insturktora przez internet na daną godzinę, bo jeśli pojedziecie z myślą że będzie On tam na Was czekał, to możecie się nieprzyjemnie zdziwić. Na stok zajechaliśmy na 10;30 i w jednym punkcie poinformowano nas, że instruktor będzie wolny dopiero o 14. Na szczęście w drugim punkcie zwolniło się miejsce o 11, więc nas przyjęto. Za instruktora zapłaciliśmy 170 złotych. Fakt faktem była to ekspresowa nauka. Jak zapiąć buty narciarskie na narty, jak wjechać na orczyk, jak trzymać nogi , jak hamować i jak skręcać. Nic więcej przez godzinę nie udało nam się dowiedzieć. Ale najważniejsze dla nas były podstawy. Nie wyobrażam sobie teraz jechać na stok i myśleć jak mam zjechać z tej góry 😉
Po godzince zostaliśmy już sami ze swoją nabytą wiedzą. I wiecie co ? Świetnie dawaliśmy sobie radę. Ski pass można wykupić na 2 godziny ( uważam, że to za mało ) , 4 godziny jest w sam raz i chyba całodniowy. My za każdym razem wykupowaliśmy na 4 godzinki i zdecydowanie nam to wystarczało. I na start krótkie trasy, na orczyku. Na kanapę przyjdzie czas następnym razem .
Najbardziej męczące było dla mnie zakładanie i zdejmowanie butów narciarskich. Założyłam pierwszego i nie miałam siły założyć drugiego. A jak założyłam drugiego to już opadałam z sił :))))
Ogólnie jazda na nartach to bardzo przyjemny sport, zwłaszcza dla osób, które mają odwagę zjechać z wysokiej trasy. Mi jeszcze te odwagi zabrakło. Fakt , faktem zjeżdżałam cały czas. I miałam tylko 3 upadki. W przyszłym roku zadbam bardziej o ładną technikę zjeżdżania, bo w tym roku skupiałam się tylko na tym , żeby się nie przewrócić i nie daj Boże się połamać…
Dziewczynom też się bardzo spodobało. Już nawet nabąkiwały mi o desce. Czas pokaże 😉 Poniżej Mama i Córka… Kto zgadnie, która to która 🙂