E‑lekcje w polskich domach trwają już miesiąc. I zmęczony jest każdy. Dzieci, rodzice i nauczyciele. Gdy na początku zostały zamknięte te szkoły i nauczyciele wysyłali wiadomości z pracami do zrobienia w domu, to nawet ten pomysł mi się podobał… Co myślę na temat e‑lekcji teraz i czemu na początku mi się to podobało , a teraz już nie ?
Myślę, że to domowe nauczanie to jedna wielka kpina. Podobało mi się na początku, owszem . Dlaczego teraz nie ? W pierwszym tygodniu zamknięcia szkół byłam na zwolnieniu lekarskim, czyli dysponowałam czasem dla dzieci. Był czas na zrobienie obiadu, posprzątanie w domu , jak i zrobienie lekcji zadanych przez nauczyciela… Jednak zwolnienie lekarskie się skończyło i musiałam wrócić do pracy. Jak to wszystko wygląda teraz ?
Opiszę Ci mój przykładowy dzień, gdy wypadnie mi naprzemienna zmiana z Mężem. Ja jestem rano, On popołudniu. On robi z Sandrą najwięcej ile się , ale wiadomo jak to jest rano wszystkiego zrobić się nie da, bo są też inne obowiązki jak zakupy czy przygotowanie jakiegoś posiłku dzieciom. Ja wracam po 15… Muszę zjeść obiad, zebrać pranie, bo akurat zaczęło padać no i skończyć przyrodę, bo nie zdążyli zrobić do południa. A i jeszcze jajeczko wielkanocne na plastykę… Kończę po 19… Robię kolację , idę się myć i mam małą chwilę dla siebie…
Po co to opisuję ? Bo niektórzy nauczyciele zapominają chyba o tym, że z takim trzecioklasistą trzeba usiąść z lekcjami i wszystkiego dopilnować. Zapominają chyba o tym, że nie wszyscy rodzice siedzą teraz w domach. Zapominają również o tym, że ja jako rodzic mam prawo wszystkiego nie wiedzieć i nim coś zacznę tłumaczyć dziecku , to wcześniej sama muszę poszukać informacji na dany temat, żeby dziecka w błąd nie wprowadzić.
Julia chodzi do 7 klasy. I tylko jedna nauczycielka z języka niemieckiego potrafi połączyć się z uczniami przez komunikator i tłumaczyć dany temat. Wysyła im wiadomości tekstowe i na klasowej grupie krok po kroku tłumaczy co mają robić. Można ? Można !
Więc co ja myślę o e‑lekcji ? Że to jedna wielka fikcja. Nauczyciele wysyłają wiadomość, która wygląda jak zadanie ogromnej pracy domowej. Dzieci robią, ale co wyniosą z tych zadań ? Uważam, że niewiele. Bo rodzic nie jest w stanie wytłumaczyć danego tematu tak , jak zrobiłby to nauczyciel. I oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Bo wiem , że są i tacy nauczyciele, którzy swoje godziny pracy spędzają na prowadzeniu lekcji przez komunikator. I wtedy to rozumiem.
Życzę wytrwałości sobie i Wam, bo jeszcze trochę przed nami…