Przed wyjazdem z Anglii, obawiałam się wielu rzeczy. Na pierwszym miejscu było czy dziewczynki się zaklimatyzują, ale na drugim miejscu były wydatki… Zdawałam sobie sprawę , że z wielu rzeczy z których korzystałam do tej pory staną się dla mnie niedostępne przez to, że po prostu nie będzie mnie na nie stać… Jakże się pomyliłam…
Bałam się, że skończy się dla mnie kupowanie fajnych kosmetyków, do których już się przyzwyczaiłam. Ile “zapasów” sobie porobiłam przed wyjazdem wiem tylko ja ( no i mój Mąż, który czasem przypadkiem na coś trafi w szafie ) 😀 . Nie wiem co ja sobie myślałam.… A tak prawdę mówiąc podkłady , które kupowałam sobie w Anglii tutaj wychodzą mnie taniej ( przeliczając ) . Za podkład Revlon płaciłam 12,99 funta (czasem była promocja , że drugi za pół ceny , czyli za dwa 20 funtów) , a tu ostatnio kupiłam za 29, 99 . Ktoś powie: “Tu w Anglii kupisz go za 2 godziny w pracy, w Polsce za ile ? Myślisz że cały dzień ? Też za 2 godziny pracy 🙂 Bo takie są teraz mniej więcej stawki już netto … Więc czy ja wiem , że tak dużo ? Żele pod prysznic Nivea, które uwielbiam w UK są za 1 funta, a bynajmniej był. Tu kupisz taki za 6/7 złotych. To według mnie też nie dużo.
Bałam się o chemię typu proszki, detergenty do czyszczenia. A ceny w Polsce wprawiły mnie w szok. Czy za proszek 36 złotych to dużo ? Dodam, że dobry proszek. Tabletki do zmywarki 26 złotych ?
Bałam się także, że szkoda mi będzie na orginalne buty dla nas, dla dzieci… Jednak i tu się pozytywnie zaskoczyłam. Orginalne buty nie muszę kupować jako nowości. Mogę kupić na wyprzedażach, gdzie za fajne Nike, New Balance czy Fila można już zapłacić od 200- 350 złotych — zależy jakie. Jedni powiedzą, że to bardzo dużo, inni , że cena ok. Ja zaliczam się do tych drugich, bo wychodzę z założenia, że takich butów nie kupuje się co miesiąc ani co sezon. Kupujesz je już na dłużej. Więc lepiej dołożyć i pochodzić, niż kupić za 80 i co 3 miesiące nowe, bo te się rozwaliły.
Jedynym niezrozumieniem cenowym i zawsze wtedy po prostu nic się nie odzywam, jest cena paliwa… Za 100 tankujesz i masz 20 litrów. Ok. W Anglii zalewało się za 20 funtów i było też 20 litrów, ale jednak tamten przelicznik cen paliwa do wskaźnika waluty bardziej mi odpowiadał… Ale cóż. Wszystkiego się nie przeskoczy.
A ktoś z Was , co już wrócił bądź planuje wrócić miał też takie obawy jak ja ?
Wróciliśmy 2 tygodnie temu. Zona jeszcze ma macierzyńskie z UK bo dziecko 3 miesiące, więc jeszcze do Lipca będziemy mieli te £600 na życie. Oszczędności nie mamy bo wszystko poszło na dom, prawie 100tys funtów zainwestowane więc nic nie zostało na koncie.
Ja obecnie szukam pracy w zawodzie, ale ciężko, bo jestem informatykiem a przez 8lat w UK robiłem na produkcji, więc doświadczenia nie mam. Poszukam jeszcze pracy z 2–3 tyg jakiejś lepszej a później już będę musiał brać co bedzie, aczkolwiek nie mam teraz ciśnienia na kasę, wolę zarobić mniej a być bliżej domu i nigdzie nie dojeżdżać. W UK przez 8 lat robiłem ciągle nadgodziny i teraz mam dość pracy. Przynajmniej na razie. Jak nam wystarczy na życie to już się na żadne nadgodziny w PL nie wybieram.
Rozumiem, że skoro zainwestowaliscie w dom to macie gdzie mieszkać i odchodzi Wam opłata za czynsz bądź spłatę kredytu? A to według mnie bardzo dużo. Macierzyński dobrze że żona ma to zawsze jakieś pieniądze na start i nie trzeba się martwić.
Nawet jeśli nie znajdziesz nic co by Ciebie interesowało to możesz złapać cokolwiek na początek ‚aby mieć wpływ co miesiąc a przecież dalej możesz szukać oferty jaka by Cię interesowała 😉 jesteście dopiero 2 tygodnie tak jak napisałeś więc początki zawsze są trudne nawet w swoim kraju. Ale będzie dobrze — na pewno. Głowa do góry i powodzenia życzę 😉
*oryginaly
Zawsze znajdzie się ktoś kto znajdzie literówkę w całym tekście