JAK OGARNĘŁAM SWOJE ŻYCIE

Mój tydzień wyglądał tak. Szybkie odprowadzenie do szkoły , szybkie ogarnięcie domu, szybkie przygotowanie obiadu i żeby jak najszybciej móc położyć się pod kocyk, żeby poleżeć bo popołudniu do pracy. Zero życia. Zero przyjemności. Wegetacja. Ciągle nic mi się nie chciało. W końcu powiedziałam dość. Zaczęłam od biegania. Potem doszło czytanie książek i rozwijanie swoich pasji. Ogarnęłam swoje życie od bardzo małych kroczków…

A teraz niejedna kobieta patrząc na mnie pomyśli sobie, że : 

1. na pew­no w domu mam jeden wiel­ki syf, bo tyl­ko się prze­glą­dam w lusterku ;
2. nic nie robię cały­mi dnia­mi, bo tyl­ko sie­dzę z tele­fo­nem w ręku i prze­glą­dam stro­ny internetowe ; 
3. nic nie robię cały­mi dnia­mi , bo tyl­ko czy­tam książ­ki leżąc na kanapie.

Co byś pomy­śla­ła Ty ? Ja może kil­ka lat temu, pomy­śla­ła­bym tak samo. Teraz wiem , że wszyst­ko to kwe­stia dobrej orga­ni­za­cji i wszyst­ko może być na tip top i z przy­jem­no­ścią moż­na się oddać swo­im przyjemnościom. 

JAK MI SIĘ TO UDAJE ?

Przede wszystkim nie mam już małych dzieci. Niestety , ale przy małych dzieciach zabawki znajdujesz wszędzie, co powoduje wszechobecny misz masz. Nad tym nie udawało mi się zapanować przez dobrych kilka lat. Po prostu odpuściłam. 

Ale teraz moje dziewczyny są już starsze, mają już swoje pokoje, w nich swoje zabawki ( o ile Młodsza jeszcze się nimi bawi , tak Starsza wszystkich się już pozbywa ) i nie wynoszą ich poza swoje M2. Porządek jest zachowany. 

Rano wstaję pół godziny przed obudzeniem dziewczyn, szykuję nam śniadanie i przekąski do szkoły i mam czas dla siebie. W tym czasie trwa moja poranna toaleta, makijaż , włosy i te sprawy. Uwierzcie mi ! Wystarczy. Mi makijaż na co dzień zajmuje 10 minut. 

Potem budzę dziewczyny, ubierają się i jemy wspólnie śniadanie. Szykujemy się i wychodzimy do szkoły. 

W czasie kiedy dziewczyny są w szkole  jestem w pracy, albo zajmuję się domem. Gdy jestem w domu obiad szykuję na powrót wszystkich. A gdy idę do pracy, szykuję sobie wszystko dzień wcześniej. Dlaczego ? Po to, żebym uniknęła chaosu i zdenerowania tuż po powrocie. Po co nam to ? Każdy wraca głodny, zmęczony, a ja tylko podgrzewam to , co przygotowałam dzień wcześniej i gotowe. W czasie kiedy podgrzewamy obiad, mamy czas na rozmowę w wielkim skrócie jak nam minał ranek. 

Mam czas na książki, bo dziewczyny moje są już w takim wieku, że mają swoje sprawy, swoje zabawy, swoje koleżanki , z którymi się spotykają. Ja im tego nie zabraniam, nie narzucam się nigdy swoją osobą. One mają czas dla siebie, my dla siebie. 

Mam czas na posprzątanie wszystkiego. U mnie co drugi dzień max! musi być poodkurzane, bo inaczej wszędzie widzę kłęby kurzu. To samo mam z kurzami na meblach. Co drugi dzień max wycieram wszystkie kurze. Na szczęście półki i pierdółki mam ograniczone do maksimum, to nie zajmuje mi to wszystko wiele czasu. 

Jakiekolwiek wizyty u dentysty, innych lekarzy, fryzjerów czy kosmetyczek — wszystko mam pozapisywane w plenerze. Tego pilnuję skrupulatnie. 

Nie zawsze jest tak, że wszystko nam wychodzi, bo czasem wypadnie coś niespodziewanego, ale to nie rozwala naszego dnia. Po prostu przekładam coś na kolejny / inny dzień.

I to nie jest też tak, że ja od razu tak wszystko ogarniałam. Nie. Wszystko trwało u mnie latami. Wszystkiego uczyłam się sama, sama popełniam błędy i sama wyciągam z nich wnioski. I dobrze mi z tym. 

Jeszcze próbuję zmienić swoje nawyki do późnego oglądania tv czy scrollowania telefonu przed snem. Chcę przestawić się tak, żeby do 22:30 położyć się spać, żeby rano wstawać dużo bardziej wypoczętą. Uda mi się na pewno.

* Przykłady z tekstu są oczywiście wzięte z normalności przed pandemią , bo ten tekst był również wtedy napisany 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *