Ile to kiedyś moich koleżanek zapewniało mnie , że żyją w małżeństwach, w których wcale nie ma kłótni. Większej bzdury chyba nie słyszałam. Nie ma takich związków. Może i nie ma w nich nie wiadomo jakich awantur, ale są podzielone zdania na różne tematy, czego wynikiem są kłótnie i sprzeczki.
Spierając się wyrażamy swoje zdanie. Zazwyczaj jest to inne zdanie partnera/ partnerki , wyrażamy swoje potrzeby, czegoś się domagamy, bo coś nas zraniło. Kłótnia sama w sobie rani w momencie jej trwania, a do tego mogą dojść wykrzyczane słowa, które drugą osobę mogą bardzo zranić. Mówią , że słowa ranią bardziej niż czyny — i coś w tym jest.
Najlepiej wszystkie niedomówienia rozwiązywać na bieżąco, a nie trzymać w sobie i przy większym zdenerowaniu wyrzucić z siebie wszystko. To w ogóle nie jest dobre dla żadnej strony. Żale się kumulują, my pielęgnujemy uraz, a bliskość w relacji się osłabia.
Najgorsze w kłótni są wyliczanki : “bo ty to zawsze…” ‚“a ty jesteś taki…” , ” a ty wszędzie… ” , “ty i twoja rodzina to tacy właśnie jesteście…” Bądźmy świadomi swoich słów i tego jak będziemy się czuć , gdy cała zła energia z nas wyparuje i przyjdzie zastanowić się nad miarą rzuconych słów…
Dlatego rozpoczynając kolejną kłótnię z partnerem czy partnerką warto mieć na uwadze , że prędzej czy później dojdzie do pogodzenia i wyjaśnienia wszystkich słów. A nawet przeproszenia za nie. Pamiętajmy , że gramy w jednej drużynie. I że po każdej burzy wychodzi słońce.